„Usłysz szept swojego ciała, zanim ono zacznie krzyczeć”. Ann Weiser Cornell
Świadome przeżywanie uczuć związanych z pojawieniem się koronawirusa, to jak dla mnie szansa na rozwój emocjonalny.
Kiedy ignorowanie uczuć staje się nieświadomym nawykiem, to błądzimy jak dzieci we mgle i nie wiemy, co konkretnie wywołuje nasz lęk.
Zagrożenie chorobą, mogło uruchomić głębsze lęki, uczucia z którymi żyliśmy wcześniej, a które były skrywane za obronami. I tak na przykład, ktoś mógł doświadczać już wcześniej uczucia smutku z powodu nieuchronności śmierci i frustracji związanej z końcem jego sił witalnych.
Tak samo jak inni mogli doświadczać złości za opuszczenia ich w życiu przez ważne osoby z otoczenia w ich domu, pracy. „Wszystko na mojej głowie”.
Dlatego może łatwiej nam twierdzić w swoim mechanizmie obronnym -przemieszczeniu, że to wirus wywołuje lęk (galopujące serce, spocone dłonie i spięte mięśnie).
Łatwiej, bo przemieszczenie ma za zadanie odwrócenie uwagi od smutku i złości, podsuwając przy tym całkiem rozsądne wyjaśnienie dla lęku – wirus.
Tak długo jednak, jak unikamy uczuć głębszych, nasz lęk będzie się podnosił. Dopiero, kiedy zobaczymy swoje uczucia (np. smutek, złość) i pozwolimy sobie na ich odczuwanie z bliskimi, to wtedy lęk obniży się, a mechanizm obronny/panika przestanie być potrzebna.
